JEŻELI CZYTASZ TEGO BLOGA, TO PROSIMY CIĘ- SKOMENTUJ. DLA CIEBIE TO TYLKO PARĘ SEKUND, A DLA NAS TO BARDZO WAŻNE. DZIĘKUJEMY.

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 8
*Louis*
Muszę pogadać z Meg. Ale to później. Najpierw trzeba im przekazać świetny pomysł Hazzy. A mianowicie impreza pożegnalna. Uznał, że dziewczynom przyda się taka odskocznia od wyjazdu i codzienności. Całkowicie się z nim zgadzam. Zebraliśmy z Hazzą wszystkich w salonie.- właśnie. Trzeba się stąd wyprowadzić, skoro Zayn pogodził się z mamą.- I zaczęliśmy przemowę. Mówiliśmy na zmianę.
-Ludzie mamy ciekawą propozycję.- zacząłem.
-Nie wiemy czy wam się spodoba, ale- teraz mówił Haz.
-Ale nas to nie obchodzi.
-A, więc nie przedłużając dłużej.
-Dziewczyny
-Z racji waszego wyjazdu.
-Dzisiaj wybierzemy się.
-Do klubu.
-Na imprezę pożegnalną.
-Co wy na to?- Harry zakończył naszą wypowiedź. Dziewczyny przyjęły tę propozycję bardzo entuzjastycznie. Chłopaki zresztą też. Korzystając z okazji, że wszyscy pogrążyli się w rozmowie, zwróciłem się do Meg.
-Mogłabyś tak za dziesięć minut do mnie przyjść?- spytałem.
-Jasne.- odpowiedziała z uśmiechem, którego nie sposób nie odwzajemnić. Pobiegłem do pokoju, bo chciałem wziąć jeszcze szybki prysznic.

*Megan*
Właśnie siedziałam na łóżku w pokoju Louisa. Z racji, iż mi się strasznie nudziło, bo musiałam czekać, aż Jaśnie Pan skończy się kąpać, wzięłam pierwszą lepszą książkę, która leżała na jego szafce nocnej. Przeczytałam tytuł. "Cierpienia młodego Wertera"* Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać. Na każdej stronie były zaznaczone poszczególne wersy. Najwyraźniej potrzebował ich do czegoś, lub mu się bardzo podobały. Jeden fragment mnie szczególnie zaciekawił.
"O, jakże mnie prześladuje jej postać! Gdy zamknę powieki czuję pod czołem tu, gdzie ogniskuje się wzrok wewnętrzny, widzę jej czarne oczy(...)"Pod spodem było dopisane. No zobacz jak się rozumiemy. Tylko, że ja, gdy zamknę powieki, widzę niebieskie oczy.Uśmiechnęłam się pod nosem, i zaczęłam czytać dalszy fragment.
"(...)Tutaj jest coś, czego ci powiedzieć nie umiem. Gdy tylko zamknę oczy, widzę je, wydają mi się jak morze czy przepaść i nie znikają... czuję je pod czaszką(...)"-Słodkie.- powiedziałam półszeptem. Przekręciłam parę stronic, w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego fragmentu, i znalazłam. Z dopiskiem. Aż śmieszne, bo prawdziwe. "Nie znam już innej modlitwy jak do niej. W wyobraźni mej nie ujawnia się żadna inna postać oprócz niej i wszystko wokoło widzę tylko w związku z nią"Kurcze, to o mnie?- pomyślałam.
-Ciekawa lektura, prawda?- usłyszałam głos Lou. Nie patrząc na niego spytałam.
-Te fragmenty... To o mnie?- spytałam niepewnie.
-Cóż... Goethe doskonale uchwycił moje uczucia.- szepnął jakby do siebie.
-Lou...- przeniosłam wzrok z książki na niego. Od razu zrobiło mi się gorąco, kiedy zobaczyłam go w samym ręczniku zawieszonym w pasie. Otrząsnęłam się i kontynuowałam.- Ja wiem, że jest ci ciężko. Mnie też jest cholernie trudno, ale to tylko trzy dni.- mówiłam  bezsilnym głosem.- I po prostu ja...- przerwał mi.
-Możemy spróbować.- spojrzałam na niego jak na idiotę. Przed chwilą mu przecież coś powiedziałam.- Chociaż przez te trzy dni, chcę poczuć cię blisko. Chcę móc cię pocałować, nie martwiąc się tym, iż mnie odtrącisz.- podszedł do mnie.- Zakochałem się w tobie Meg. I chociaż nie wiem jak bardzo bym chciał, nie pozbędę się tych uczuć. Cały czas o tobie myślę. Jesteś dla mnie ważna. Potwornie ważna.- szepnął.
-Ale to tylko pieprzone trzy dni.- jęknęłam.- Zrobimy sobie nadzieję, a ja nie chcę ponownie cierpieć. Już raz przez to przechodziłam.- czułam wzbierające się pod powiekami łzy. Nie chciałam płakać. Nie przy nim. Spuściłam wzrok.
-Meg, spójrz na mnie.- poprosił. Posłusznie spojrzałam w te jego śliczne oczęta.- Mogę nawet polecieć z tobą do Szwecji. Byleby być z tobą.
-Nigdzie nie lecisz.- oznajmiłam stanowczo.-  Nie mogę sprawić, że przeze mnie zostawisz rodzinę i przyjaciół. Londyn. To jest twoje miejsce... Nie Sztokholm.- zobaczyłam łzy w jego oczach. Zaśmiałam się smutno.- Zobacz. Skoro teraz się wzruszamy. To pomyśl co będzie za 3 dni.- również się zaśmiał, po czym pochylił się nade mną.
-Mogę? Chociaż raz.- szepnął.- Chociaż raz chcę ich posmakować.- spojrzałam mu w oczy.
-Możesz.- oznajmiłam. Louis nachylił się bardziej, i musnął moje usta. Odwzajemniłam to. Chwile później wpił się w nie, czule, z miłością. Poczułam ciepło w żołądku. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, by zaraz potem stoczyć walkę z moim językiem. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie z braku tlenu. Oddychaliśmy ciężko, zachłannie łapiąc oddech.
-Wiesz, że to był nasz prawdopodobnie największy błąd?- zapytałam po chwili milczenia.
-Mam tę świadomość.- odpowiedział.- Ale wiesz co?- spytał. Wzruszyłam ramionami.- Warto było.- uśmiechnął się delikatnie.
-A tak w ogóle to po co miałam przyjść?- nagle mnie olśniło. Louis zaśmiał się głośno, po chwili milknąc.
-A wiesz, że nie wiem.- teraz ja się zaśmiałam.
-Jak to nie wiesz?- spytałam rozbawiona.
-No tak po prostu. Zapomniałem.- odparł ze śmiechem.- Za dużo wrażeń.
-Mogę cię o coś spytać?
-O wszystko.- odpowiedział zachęcająco.
-Mógłbyś się ubrać?- spytałam, przypominając sobie, że nadal stoi nade mną w samym ręczniku.
-A co? Przeszkadza ci moja nagość?
-No tak trochę.- odpowiedziałam nieśmiało.
-A dlaczego?- spytał uwodzicielskim tonem. Westchnęłam bezsilnie podnosząc się z łóżka.
-Nie no. Ja stąd idę.- odprowadzona przez śmiech Louisa, opuściłam jego pokój. Wiem, że ten pocałunek był błędem. Teraz będzie mi jeszcze trudniej stąd wyjechać.
*Victoria*
Nareszcie spędzę trochę czasu z Megan. Przez te cztery dni rzadko co rozmawialiśmy. Ja byłam zajęta Zaynem i Niamem, ewentualnie Harrym, a ona Louisem. Nie rozumiem, dlaczego ona go odtrąca. Rozumiem, że nie chce przeżyć ponownego rozczarowania, ale wydaje się, że Lou jest w niej naprawdę zakochany. A ona w nim. Za długo ją znam. Porozmawiam z nią dzisiaj o tym.
-Meg. To jak? Idziemy?- spytałam przyjaciółkę, kiedy zauważyłam, że jest już gotowa.
-Jasne. Chodźmy.
Wyszłyśmy z hotelu, i pokierowałyśmy się w stronę parku, by poplotkować z dala od wścibskich mieszkańców Londynu. Usiadłyśmy na ławce. Postanowiłam powiedzieć jej o Niamie. Męczyło mnie to, że nikomu nie mogę tego powiedzieć. Chociaż w pewnym sensie obiecałam to chłopakom. Niemniej jednak czułam się źle ze świadomością, iż nie powiedziałam czegoś Meg. Mówimy sobie o wszystkim.
-Megan? Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz nikogo oceniać,  i nikomu nie powiesz.- zwróciłam się do przyjaciółki.
-Wiesz? W tej chwili mnie obrażasz.- zbulwersowała się.- Kto jak kto, ale ja potrafię dochować tajemnic i nikogo nie oceniam, po jakieś jednej informacji.- uśmiechnęłam się lekko. Szczera prawda.
-Dobrze.. Przepraszam. A więc. Rozmawiałam z Niallem i Liamem i wiesz czego się dowiedziałam?- Megan pokiwała przecząco głową.- Że, oni są razem. Tak wiesz.. Razem, razem.- oznajmiłam. Megan otworzyła szeroko oczy.
-Pierdolisz.- odpowiedziała, ponownie się zaśmiałam. Ten Londyn ją zdemoralizował. Nigdy tak często nie przeklinała. To ja z tego słynęłam.- Podejrzewałam Nialla, ale że Liam? Nie spodziewałam się.
-Właśnie.
-Ale, że jak. Po prostu poszłaś do nich. Pogadałaś z nimi, i tak nagle powiedzieli ci coś takiego?- zdziwiła się.
-Nie. Bo to było tak. Jak pojechałaś z Zaynem pogadać z jego mamą, my zamawialiśmy pizzę. Poszłam do Nialla zapytać się jaką on sobie życzy. I wtedy podsłuchałam jak Niam wyznaje sobie miłość. Byłam w szoku. Myślałam, że się przesłyszałam. Nie mówiłam ci nic, bo uznałam, że to bez sensu jeżeli to nie jest potwierdzone. Wczoraj postanowiłam z nimi pogadać. Po pewnym czasie się przyznali.
-Nieźle. A reszta wie?- zadała to samo pytanie co ja wczoraj.
-Tylko Haz. Liam nie był z tego powodu zadowolony, ale jak się zapytałam co zrobił, Niall szybko odpowiedział, że nic nie mogą powiedzieć, więc sobie darowałam.
-Podejrzana sprawa.- odparła.
-Wiem. Harry jest dość interesujący.- powiedziałam. Megan posłała mi zdziwione spojrzenie.- W sensie, wiesz. Ciekawi mnie co on planuje. Zayn mi cały czas powtarza, żebym na niego uważała. Nie wiem dlaczego, ale ta cała sprawa z Niamem jeszcze bardziej podsyca moją ciekawość.
-Może z nim pogadam.- zaproponowała Meg.
-I myślisz, że coś powie?- spytałam nie dowierzając. Wzruszyła ramionami.- Wydaje mi się, że jedyną osobą, która może z niego coś wyciągnąć, jestem ja.
-Ale jak to? Dlaczego?- spytała zdziwiona.
-Zayn mi mówi, że on na mnie leci. Ja tego jednak nie widzę.- przyznałam.
-Wiesz. Coś w tym jest. Nie widzisz tego, jak on się zachowuje? Od samego początku się do ciebie ślini.- odpowiedziała.- A poza tym, ta sprawa z policzkiem. Wiesz. Jak wtedy coś tam do ciebie powiedział a ty go z liścia.- zaśmiała się. Faktycznie.
-Megan skarbie, mam pomysł.- oznajmiłam podekscytowana.
-Jaki?- spytała wyraźnie zaciekawiona.
-Dzisiaj chłopaki urządzają nam imprezę, co nie?- przytaknęła skinięciem głowy.- No. Wyciągnę to z niego. Poflirtuję z nim. Te sprawy. Kto wie. Może się złamie.
-Harry Styles. Szykuj się na konfrontację z niezwykłymi zdolnościami aktorskimi Victorii.- uśmiechnęła się wrednie.- Tylko niczego nie pij. Co najwyżej udawaj, żeby był śmielszy.- ostrzegła mnie Megan. Ma rację. Głowę to ja mam słabą.
-A teraz ja mam dla ciebie newsa.- oznajmiła.- Tylko proszę. Nie oceniaj mnie.- rzekła błagalnie.
-Spokojnie. Nie będę.- zapewniłam ją.
-Całowałam się z Lou.
-To wspaniale! Nareszcie.
-Nie. Właśnie, że nie wspaniale.- jęknęła cicho.
-Ale jak to? Nie podoba ci się?- spytałam zaskoczona.
-Właśnie o to chodzi, że mi się cholernie podoba.
-Nie rozumiem, więc w czym problem?
-No w tym, że niedługo nas tu nie będzie?- spytała sarkastycznie.
-A no tak. Sorki.
-Bo wiesz. Podszedł do mnie. Powiedział, że chce być przy mnie przez te 3 dni, że chce mnie móc całować, i że się we mnie zakochał, i nie może przestać o mnie myśleć. Przestałam nad sobą panować i pozwoliłam mu się pocałować.
-Jejku, jaki on słodki.- jęknęłam cicho
-Wiem, i w tym problem
-Nie rozumiem.- przyznałam.-No, bo on jest taki kochany i słodki, dlatego to boli rozumiesz?-Chyba...Chyba tak. Dobra! A teraz pytanie, co założymy na imprezę?-Świetne wyczucie czasu.- zaśmiała się.- Ale faktycznie. Co?-Wracamy?- spytałam na co zareagowała gwałtownym podniesieniem się z ławki.Szybko doszłyśmy do hotelu. Równie szybko do naszego pokoju. Do wyjścia mamy jeszcze cztery godziny, zatem do razu pognałyśmy wybrać odpowiedni strój. Mam nadzieję, że mój plan wypali. A jak nie.... Współczuję chłopakom. Nigdy nie wiadomo co mu strzeli do tej kręconej główki...
__________________________________________________________________________________

*A tak mnie jakoś wzięło na "Cierpienia młodego Wertera" XD Swoją drogą, cholernie ciekawa lektura. 

Jest kolejny! Znowu tylko mój, bo po raz kolejny nie mam kontaktu z Sysią. Biedna nie ma neta. Ale jakoś sobie radzę. Błagam was ludzie KOMENTUJCIE!! NAWET TAKI KRÓCIUTKI KOMENTARZ MNIE SATYSFAKCJONUJE, BO NIE WIEM CZY OPŁACA SIĘ CIĄGNĄĆ DALEJ TO OPOWIADANIE. JAK NIE BĘDZIE KOMENTARZY-ZAWIESZAM NA CZAS NIEOKREŚLONY. PAPA
+Nie mam pojęcia dlaczego są takie dziwne litery. Nie mogę zmienić >.< Chyba psuje mi się laptop -,-
-Kana ;) xx