JEŻELI CZYTASZ TEGO BLOGA, TO PROSIMY CIĘ- SKOMENTUJ. DLA CIEBIE TO TYLKO PARĘ SEKUND, A DLA NAS TO BARDZO WAŻNE. DZIĘKUJEMY.

poniedziałek, 22 października 2012


Ziall - I'm so sorry...

Tytuł: I'm so sorry... (Tak mi przykro...)

Bohaterowie: Niall Horan, Zayn Malik, Josh Devine

Dedykacja: Ten shot jest dedykowany współautorce tego bloga- Sysi. Mam nadzieję, że cię nie zawiodłam. 

Ostrzeżenie: Nie wiem po co skoro na tym blogu też jest bromance, ale żeby nie było, że nie mówiłam xD Ten shot jest o miłości męsko-męskiej. Nie chcesz nie czytaj.

Od autorki: Boże. Nie wiem ile ja to pisałam. Jakiś miesiąc chyba xD Nie za bardzo mi się podoba, no ale tak go chciały pewne osoby... Tak Ola o tobie mówię, między innymi xD Bądźcie szczerzy do bólu. Tak, jak jeszcze nigdy nie byliście. Chcę znać każdą krytykę, bądź słowa uznania. Okey? To tyle. Zapraszam na shota! xd
P.S. Do tych, którzy nadal czekają na rozdział xd Nie wiemy kiedy on się pojawi. SYCHA, MUSIMY COŚ NAPISAĆ! XD

Dlaczego wszystko musi być takie trudne? Dlaczego wszystko musi się zjebać? To nie moja wina, że poczułem coś czego nie powinienem. Moje serce samo wyznaczyło trasę, którą pokona w bólu. Nie chciałem go pokochać, naprawdę! Jednak.. Stało się.

Nazywam się Niall Horan. Jestem dziewiętnastoletnim Irlandczykiem, obecnie zamieszkującym Londyn. Moim współlokatorem, a zarazem najlepszym przyjacielem jest Zayn Malik. To właśnie w nim się zakochałem, ale może zacznijmy od początku.

Rok 2009. Całą rodziną opuściliśmy granice pięknej Irlandii, by przenieść się do deszczowej Anglii. Moi rodzice dostali w Londynie dobrze płatną pracę, więc postanowiliśmy zostawić tamto 'idealne' życie. Skąd ten cudzysłów? Proste. W Mullingar moi rodzice zarabiali grosze. Ich pracodawcy nie byli jakimiś wielkimi szychami, by dawać swoim pracodawcom jakieś wielkie sumy. Dlatego właśnie, tak szybko przystąpili, by pracować w korporacji Pana Malika.

Moi rodzice szybko złapali wspólny język z Państwem Malik. Ja natomiast zakumplowałem się z ich synem Zaynem. 

O tym, że jestem gejem nie wiedziałem aż do września 2010 roku. Wtedy zmieniło się wiele.

    Moja znajomość z Malikiem przeszła w bardzo silną i wielką przyjaźń. Byliśmy praktycznie nierozłączni. Poprzez różnego rodzaju wygłupy i okazywane sobie nawzajem czułości, osoba trzecia mogłaby uznać nas za parę. Jednak my byliśmy tylko dwójką roześmianych siedemnastoletnich, wówczas przyjaciół, z bardzo silną więzią.A przynajmniej tak mi się wydawało.

Zayn od początku był dla mnie kimś ważnym, kimś, komu mogłem zaufać, powierzyć każdy, nawet najgłupszy sekret. Mówiłem mu dosłownie wszystko. Kiedy pewnego dnia oznajmiłem mu, że zauważyłem, iż pociągają mnie chłopcy a nie dziewczyny, spytał czy jestem pewien. Kiedy drżącym głosem odpowiedziałem twierdząco, podszedł do mnie i przytulił. Wiedziałem wtedy, że mam przy sobie prawdziwy skarb.

Kiedy skończyliśmy osiemnaście lat, postanowiliśmy razem zamieszkać. Nasi rodzice nie mieli  nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Jeszcze wsparli nas finansowo i trzymali kciuki żebyśmy się nawzajem nie pozabijali. Przez najbliższy rok, żyliśmy razem dobrze. Lecz później...

-Zayn, zakochałem się w tobie.
-Przepraszam Niall.

Można powiedzieć, że tym jednym zdaniem zniszczyłem całą moją trzyletnią przyjaźń z Mulatem. Zaczął mnie unikać, traktować jak powietrze. Tłumaczył to jednym zdaniem. Czterema krótkimi słowami, które nic dla mnie nie znaczyły. 'Nie chcę cię zranić.' Nie rozumiał, że zrobił to kiedy zaczął mnie olewać...

Sytuacja w domu była dość napięta. Nie rozmawiałem z Malikiem od przeszło miesiąca. Zaczynałem wariować. Byłem rozdarty. To wszystko zaczynało mnie przerastać.

-Zayn. Możemy porozmawiać?
-Po prostu wyjdź Niall.

Co mogłem zrobić?
Wyszedłem.

Zayn jest dla mnie kimś niewiarygodnie ważnym. Kimś, kto sprawia, że się uśmiecham.Teraz jednak jest kimś, kto doprowadza mnie do łez.

Szedłem ulicami Londynu, gdy nagle poczułem krople spadającą na mój policzek. Spojrzałem w niebo. Londyn płakał razem ze mną. Taka pogoda wcale nie wpływała na mnie pozytywnie. Wręcz przeciwnie. dołowała mnie jeszcze bardziej.

Miałem tego dość! Chciałem zapomnieć! Choć przez chwilę chciałem zapomnieć o tym chłopaku! Tylko jak? Przecież to nic nie da, mieszkamy razem. Może się wyprowadzę? Nie...za bardzo bym tęsknił... W tej chwili, byłem jeszcze bardziej rozdarty.

Kiedy tak prowadziłem wewnętrzną walkę z samym sobą, zorientowałem się, że stoję pod jakimś pubem. Przeznaczenie?

Niewiele myśląc wszedłem do środka. Wystrój nie różnił się niczym od innych tego typu lokali. Ciemne ściany, smród alkoholu, muzyka z radia. Norma. Usiadłem na wysokim, barowym krześle i zamówiłem kufel piwa. Chciałem się upić.

*4 kufle piwa później*

Miałem mroczki przed oczami, kręciło mi się w głowie. Byłem kompletnie zalany. Już widzę, jak rano będę umierał, ale chciałem to mam. Usłyszałem nagle jakieś szmery na sąsiednim krześle. Spojrzałem w tamtą stronę. Siedział tam bardzo przystojny i dość napakowany chłopak. Jego czarna koszulka idealnie eksponowała jego mięśnie.

-Ciężki dzień?- odezwał się w moją stronę.
-Można tak powiedzieć.- odpowiedziałem ze smutkiem. Cholerny Malik.
-Dziewczyna?- dopytywał dalej.
-Przyjaciel.- oznajmiłem krótko.
-Tego kwiatu jest pół światu. Jak nie ten to inny.- doradził pewnie. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem i zdezorientowaniem. 
-Skąd wiesz, że jestem gejem?- wyszeptałem przerażony. To aż tak widać?
-Ty mi powiedziałeś. Właśnie teraz.
-Przebiegła szuja.- mruknąłem cicho.
-Miło mi, Josh jestem.- uśmiechnął się szeroko.
-Niall.- zaśmiałem się cicho.

Trochę po północy, razem z Joshem wyszliśmy z lokalu. Pomimo tego, że rozmawialiśmy dobre trzy godziny, o Maliku powiedziałem mu stosunkowo niewiele. Nie chciałem go obarczać moimi problemami. Może to był mój błąd? Może powinienem się komuś wygadać? Zawsze z problemami chodziłem do Zayna, ale teraz on był źródłem całego nieszczęścia. Nie, stop. Nieszczęście to złe słowo. Przecież on nic takiego nie zrobił. Ja sam, pewnie zachowałbym się podobnie, jakby mi powiedział, że się we mnie zakochał. Znowu go bronię...
Nawet nie zauważyłem kiedy, znaleźliśmy się w, prawdopodobnie domu Josha. Nie pamiętam, spaceru, jazdy taksówką. Niczego. To było dziwne.
Devine kazał mi się rozgościć, a on sam poszedł do łazienki. Byłem pijany. Nie kontaktowałem, więc jedynie co zrobiłem, to położyłem się na kanapie i zasnąłem.

Obudziłem się z potwornym bólem w czaszce. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałem. To zdecydowanie nie było mieszkanie moje i Mulata. W takim razie, gdzie ja do cholery jestem?! Z poprzedniego wieczora pamiętam tylko tyle, że chciałem zapić swoje smutki. Nigdy więcej nie tknę alkoholu. 
Wstałem, z dość, niewygodnej kanapy i poszedłem do kuchni. Czułem się nieswojo w obcym mieszkaniu, ale nie wiedziałem co mam robić, a byłem głodny. Tak więc, kiedy dotarłem do swojego celu, jakim była lodówka, otworzyłem ją i wyciągnąłem jakiś jogurt. Mało, ale nie chciałem okradać właściciela. Sięgnąłem po jakąś łyżeczkę i z zamiarem wrócenia na kanapę, odwróciłem się w stronę wyjścia. Podskoczyłem przerażony, widząc w drzwiach jakiegoś chłopaka, uśmiechającego się promiennie. Więc to jest właściciel. Przystojny.

-Hej Niall. Wyglądasz okropnie.- oznajmił z uśmiechem, po czym zajął miejsce przy stole. Kurde. Jak on się nazywa?
-Yyym. Hej.- odpowiedziałem nieśmiało, i zająłem miejsce naprzeciwko niego. Westchnąłem głośno.- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Ile wypiłem? Co ci powiedziałem?- zasypywałem go pytaniami. On tylko zaśmiał się głośno, uciszając mnie.
-Od początku. Jestem Josh. Jesteś u mnie w mieszkaniu. Z tego co powiedział barman, wypiłeś 4 kufle piwa przed moim przyjściem, a ze mną wypiłeś jeszcze dwa. Co mi powiedziałeś? Cóż..-zamyślił się na moment.- Że jesteś gejem, i bodajże zakochałeś się w przyjacielu.- zakończył swoje sprawozdanie krótkim ziewnięciem. Oj, chyba ktoś tu się nie wyspał.
-No dobra. Jesteś Josh, byłem pijany, bla bla bla. Nieważne. Co ja robię u ciebie?
-Wspomniałeś, że z nim mieszkasz, więc pomyślałem..
-Dzięki.- przerwałem mu.- To miłe.- rzekłem z uśmiechem.
-Spoko. Może opowiesz mi jak to było z tobą i tym twoim przyjacielem?
-Z Zaynem. On ma na imię Zayn.- mruknąłem cicho.- A więc. Kiedy miałem szesnaście lat, przeprowadziłem się tutaj z rodzicami. Tym samym opuszczając moją rodzinną  Irlandię. Rodzice zaczęli pracę u ojca Zayna. A ja się z nim zaprzyjaźniłem. Kiedy skończyliśmy osiemnastkę, zamieszkaliśmy razem. Wszystko było pięknie ładnie, dopóki się w nim nie zakochałem.- westchnąłem cicho.- A on zaczął mnie olewać. To cała historia. Wiem, jestem żałosny.
-Wcale, że nie. Niall, jesteś wspaniałym chłopakiem, a ten cały Zayn to skończony debil. Nie przejmuj się nim tak.
-Łatwo ci mówić.- spuściłem wzrok.- Przyjaźniłem się z nim 3 lata. Miałem go za mojego najlepszego przyjaciela. To boli. Tak cholernie boli. A świadomość, że on nie chce ze mną nawet porozmawiać, nie pomaga.- w moich oczach zebrały się łzy. Zamrugałem kilkakrotnie w celu pozbycia się ich.- A wiesz co jest najgorsze? Że z każdym dniem kocham go mocniej. Nawet wtedy, kiedy go nie widzę, nie rozmawiam z nim... Tęsknie za nim.- szepnąłem, a łzy same wypłynęły w moich oczu. Josh migiem do mnie przybiegł i objął mnie.
-Nie płacz.- szepnął w moje włosy.- On nie jest tego wart.

Nie widziałem się z Malikiem od kilku dni. Cały swój czas poświęcałem Joshowi. Jestem wdzięczny losowi za to, że zesłał mi go na swojej drodze. Do domu zwykłem wracać wieczorami, bądź wcale. Spałem u Josha. Stał się moim najlepszym przyjacielem. Lub tak sobie tylko wmawiałem.
Myślałem, że przebywanie w towarzystwie nowego przyjaciela, pomoże mi zapomnieć o Maliku. Jednak tak się nie działo. Z każdym dniem tęskniłem coraz bardziej...

Pewnego dnia, razem z Joshem, postanowiliśmy zrobić sobie mały rejs po Londynie. Wsiedliśmy do autobusu, i jechaliśmy przed siebie. Usiedliśmy na siedzeniach i rozmawialiśmy, co jakiś czas wybuchając donośnym śmiechem. Nie raz inni pasażerowie nas uciszali, a my tylko przepraszaliśmy i śmialiśmy się dalej, tym razem ciszej. Przez cały czas miałem wrażenie tego, że ktoś mnie obserwuje, ale nie dbałem o to. Jednak po pewnym czasie zaczęło być to nieco uciążliwe. Odwróciłem głowę w lewo i zobaczyłem nikogo innego, jak Zayna. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że nie mogłem odwrócić wzroku. Zdołałem tylko szepnąć. Josh, on tu jest. Devine nie czekał długo. Spojrzał w tamtą stronę a znajome brązowe tęczówki przestały zagłębiać się w moich niebieskich.

-Chcesz wysiąść?- spytał mnie, czym wzbudził zainteresowanie Mulata.- Wiesz, że jak nie chcesz to nie musisz przebywać z nim w jednym autobusie prawda? Możemy pojechać następnym.- obserwowałem go uważnie przez cały czas. Był wyraźnie zdziwiony tym, że powiedziałem o tym komuś innemu.
-Nie. Wszystko w porządku.- posłałem mu przyjazny uśmiech.- Josh, widziałeś tamtą babcię?- zmieniłem temat, wskazując na starszą panią siedzącą trzy miejsca dalej.
-No tak. I co z nią?- spytał zdezorientowany.
-Cały czas cię obserwuje. Chyba wpadłeś jej w oko.- zaśmiałem się głośno
-Głupek.- Josh również się zaśmiał, lekko mnie popychając.
-Preferuję Niall. Zapisz sobie. "Ten cholernie przystojny blondyn, ma na imię Niall."
-"Cholernie przystojny"? Nie masz wrażenia, że schlebiasz sobie za bardzo?- zaśmiał się. A ja udałem obrażonego.
-Świnia.
-Miło mi, Josh jestem. Ile jeszcze będziemy się sobie przedstawiać?
-Nie gadam z tobą.- próbowałem być poważny, ale mi to nie wychodziło, bo chwilę później wybuchłem głośnym śmiechem, a zaraz za mną szatyn.
Znowu spojrzałem w stronę Mulata. W jego oczach widoczna była złość, i cień smutku. Zagryzłem wargi.
-Josh?
-Tak, Nialler?
-Możemy już wysiąść.- oznajmiłem wstając. Chłopak bez słowa sprzeciwu, wstał i razem zmierzyliśmy w stronę wyjścia z pojazdu. Zayn zrobił to samo. Niech cię szlag Malik!
Kiedy wysiedliśmy i chcieliśmy iść dalej, zatrzymał nas głos mojego przyjaciela. 
-Niall proszę, zaczekaj.- od tak dawna nie słyszałem jego głosu. Zatrzymałem się niemal natychmiast. Josh przyglądał się całej sytuacji z zaciekawieniem.
-O co chodzi? Nie widzisz, że tu są ludzie? Lepiej się do mnie nie odzywaj, bo twoja reputacja legnie w gruzach.- sarknąłem w jego stronę.
-Proszę nie mów tak.- szepnął. Josh parsknął, wiedziałem, że zainterweniuje.
-Nie mów tak?! Ty się lepiej ciesz, że jeszcze z tobą rozmawia!- krzyknął w jego stronę.
-Nie wtrącaj się! To nie twoja sprawa!- odkrzyknął Mulat. Przechodnie mijający nas, uważnie się nam przyglądali, jednak za chwile powracali do swoich spraw.
-Wyobraź sobie, że jednak tak!- znowu głos zabrał Josh.
-Co ty wyga..
-Ty nie masz pojęcia co ten dzieciak przez ciebie przechodził!- wzdrygnąłem się na słowo dzieciak. Devine był tylko rok od nas starszy, jednak zawsze mi to wypominał.- Kiedy mi się wypłakiwał na ramieniu!- Kurwa, tego nie musiał wiedzieć.
-Wiem co zrobiłem! Wiem jak się zachowałem! Kurwa nie mam sklerozy!- wydarł się Mulat.- Chcę porozmawiać z Niallem, więc z łaski swojej, zejdź mi z oczu, bo zrobię ci krzywdę!
-Zaraz ja ci mogę kurwa krzywdę zrobić!- zrobiło się niebezpiecznie. Malik już się zamachnął kiedy wkroczyłem między nich, z zamiarem przerwania tej farsy. Chwile później leżałem na ziemi z bolącą twarzą.- No i kurwa widzisz co zrobiłeś?!- krzyknął Josh. Tak, właśnie oberwałem od Zayna.
-Boże Niall przepraszam cię!- Mulat szybko do mnie podszedł.- Nie chciałem, przepraszam.- podał mi rękę i pomógł wstać.- Nic ci nie jest? Przepraszam, przepraszam, przepraszam.Tak mi przykro, nie chciałem.
-Daj spokój. Nie jestem głuchy. Usłyszałem za pierwszym razem. Josh?- zwróciłem się do szatyna. Ten skinął głową, nadal sztyletując Zayna wzrokiem.- Mógłbyś się oddalić na chwilę?
-Jasne. W razie czego masz mój numer.
-Przepraszam.- szepnął cicho brunet. Zaśmiałem się pod nosem.- Naprawdę Niall, przepraszam. Za wszystko, dosłownie. Potraktowałem cię strasznie, ale potrzebowałem czasu żeby się oswoić z tą całą sytuacją.
-I już się oswoiłeś?
-Tak. I doszedłem do pewnego wniosku.
-Jakiego?- spytałem zaciekawiony.
-Że nie potrafię bez ciebie żyć.- zamurowało mnie. I to tak totalnie.- Przez ten cały czas, kiedy cię nie widziałem czułem się tak jakby ktoś zabrał mi cząstkę mnie. W mieszkaniu nie było czuć już twojego zapachu. Ananasa i mięty. Nadal uważam, że to dziwne połączenie. Nieważne! Było cicho. Bez tego śmiechu, który zarażał wszystkich naokoło. Tęskniłem za twoimi żartami, nawet za muzyką Justina Biebera puszczaną na full. Ostatnio sobie nawet puściłem jedną, i wiesz co?
-Co?- spytałem słabo, będąc w szoku.
-Rozkleiłem się.- zaśmiał się krótko.
-Jaka to była piosenka?
-Boyfriend? Czy jakoś tak. Boże aż mi wstyd.
-Czekaj, czekaj. Płakałeś przy Boyfriend?- spytałem rozbawiony. Mulat spojrzał na mnie, i zaczął śpiewać.
-If I was your boyfriend, never let you go. Keep you on my arm boy, you'd never be alone. I can be a gentelman, anything you want. If I was your boyfriend, I'd never let you go, I'd never let you go. Rozumiesz ten przekaz?
W moich oczach stanęły łzy. Przeklęty Bieber, i te jego piosenki! On chce być ze mną! Ja chyba śnię.
-Owszem zrozumiałem, ale nie rozumiem jak?
-Kocham Cię Niall. Taką miłością prawdziwą, nie taką jak do brata. Zrozumiałem to dopiero,jak cię straciłem. Wybacz.
-Głupol. Wybaczam ci. Wybaczyłem już dawno.

I tak właśnie, mijani przez parunastu przechodniów, na środku londyńskiej ulicy. Całowałem się z chłopakiem mojego życia. I w nosie miałem te wszystkie dźwięki obrzydzenia ludzi. Liczyło się tylko to, że byłem z Zaynem.

Kochał mnie.
A ja kochałem jego.
I możemy być szczęśliwi.
Razem.

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 8
*Louis*
Muszę pogadać z Meg. Ale to później. Najpierw trzeba im przekazać świetny pomysł Hazzy. A mianowicie impreza pożegnalna. Uznał, że dziewczynom przyda się taka odskocznia od wyjazdu i codzienności. Całkowicie się z nim zgadzam. Zebraliśmy z Hazzą wszystkich w salonie.- właśnie. Trzeba się stąd wyprowadzić, skoro Zayn pogodził się z mamą.- I zaczęliśmy przemowę. Mówiliśmy na zmianę.
-Ludzie mamy ciekawą propozycję.- zacząłem.
-Nie wiemy czy wam się spodoba, ale- teraz mówił Haz.
-Ale nas to nie obchodzi.
-A, więc nie przedłużając dłużej.
-Dziewczyny
-Z racji waszego wyjazdu.
-Dzisiaj wybierzemy się.
-Do klubu.
-Na imprezę pożegnalną.
-Co wy na to?- Harry zakończył naszą wypowiedź. Dziewczyny przyjęły tę propozycję bardzo entuzjastycznie. Chłopaki zresztą też. Korzystając z okazji, że wszyscy pogrążyli się w rozmowie, zwróciłem się do Meg.
-Mogłabyś tak za dziesięć minut do mnie przyjść?- spytałem.
-Jasne.- odpowiedziała z uśmiechem, którego nie sposób nie odwzajemnić. Pobiegłem do pokoju, bo chciałem wziąć jeszcze szybki prysznic.

*Megan*
Właśnie siedziałam na łóżku w pokoju Louisa. Z racji, iż mi się strasznie nudziło, bo musiałam czekać, aż Jaśnie Pan skończy się kąpać, wzięłam pierwszą lepszą książkę, która leżała na jego szafce nocnej. Przeczytałam tytuł. "Cierpienia młodego Wertera"* Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać. Na każdej stronie były zaznaczone poszczególne wersy. Najwyraźniej potrzebował ich do czegoś, lub mu się bardzo podobały. Jeden fragment mnie szczególnie zaciekawił.
"O, jakże mnie prześladuje jej postać! Gdy zamknę powieki czuję pod czołem tu, gdzie ogniskuje się wzrok wewnętrzny, widzę jej czarne oczy(...)"Pod spodem było dopisane. No zobacz jak się rozumiemy. Tylko, że ja, gdy zamknę powieki, widzę niebieskie oczy.Uśmiechnęłam się pod nosem, i zaczęłam czytać dalszy fragment.
"(...)Tutaj jest coś, czego ci powiedzieć nie umiem. Gdy tylko zamknę oczy, widzę je, wydają mi się jak morze czy przepaść i nie znikają... czuję je pod czaszką(...)"-Słodkie.- powiedziałam półszeptem. Przekręciłam parę stronic, w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego fragmentu, i znalazłam. Z dopiskiem. Aż śmieszne, bo prawdziwe. "Nie znam już innej modlitwy jak do niej. W wyobraźni mej nie ujawnia się żadna inna postać oprócz niej i wszystko wokoło widzę tylko w związku z nią"Kurcze, to o mnie?- pomyślałam.
-Ciekawa lektura, prawda?- usłyszałam głos Lou. Nie patrząc na niego spytałam.
-Te fragmenty... To o mnie?- spytałam niepewnie.
-Cóż... Goethe doskonale uchwycił moje uczucia.- szepnął jakby do siebie.
-Lou...- przeniosłam wzrok z książki na niego. Od razu zrobiło mi się gorąco, kiedy zobaczyłam go w samym ręczniku zawieszonym w pasie. Otrząsnęłam się i kontynuowałam.- Ja wiem, że jest ci ciężko. Mnie też jest cholernie trudno, ale to tylko trzy dni.- mówiłam  bezsilnym głosem.- I po prostu ja...- przerwał mi.
-Możemy spróbować.- spojrzałam na niego jak na idiotę. Przed chwilą mu przecież coś powiedziałam.- Chociaż przez te trzy dni, chcę poczuć cię blisko. Chcę móc cię pocałować, nie martwiąc się tym, iż mnie odtrącisz.- podszedł do mnie.- Zakochałem się w tobie Meg. I chociaż nie wiem jak bardzo bym chciał, nie pozbędę się tych uczuć. Cały czas o tobie myślę. Jesteś dla mnie ważna. Potwornie ważna.- szepnął.
-Ale to tylko pieprzone trzy dni.- jęknęłam.- Zrobimy sobie nadzieję, a ja nie chcę ponownie cierpieć. Już raz przez to przechodziłam.- czułam wzbierające się pod powiekami łzy. Nie chciałam płakać. Nie przy nim. Spuściłam wzrok.
-Meg, spójrz na mnie.- poprosił. Posłusznie spojrzałam w te jego śliczne oczęta.- Mogę nawet polecieć z tobą do Szwecji. Byleby być z tobą.
-Nigdzie nie lecisz.- oznajmiłam stanowczo.-  Nie mogę sprawić, że przeze mnie zostawisz rodzinę i przyjaciół. Londyn. To jest twoje miejsce... Nie Sztokholm.- zobaczyłam łzy w jego oczach. Zaśmiałam się smutno.- Zobacz. Skoro teraz się wzruszamy. To pomyśl co będzie za 3 dni.- również się zaśmiał, po czym pochylił się nade mną.
-Mogę? Chociaż raz.- szepnął.- Chociaż raz chcę ich posmakować.- spojrzałam mu w oczy.
-Możesz.- oznajmiłam. Louis nachylił się bardziej, i musnął moje usta. Odwzajemniłam to. Chwile później wpił się w nie, czule, z miłością. Poczułam ciepło w żołądku. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, by zaraz potem stoczyć walkę z moim językiem. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie z braku tlenu. Oddychaliśmy ciężko, zachłannie łapiąc oddech.
-Wiesz, że to był nasz prawdopodobnie największy błąd?- zapytałam po chwili milczenia.
-Mam tę świadomość.- odpowiedział.- Ale wiesz co?- spytał. Wzruszyłam ramionami.- Warto było.- uśmiechnął się delikatnie.
-A tak w ogóle to po co miałam przyjść?- nagle mnie olśniło. Louis zaśmiał się głośno, po chwili milknąc.
-A wiesz, że nie wiem.- teraz ja się zaśmiałam.
-Jak to nie wiesz?- spytałam rozbawiona.
-No tak po prostu. Zapomniałem.- odparł ze śmiechem.- Za dużo wrażeń.
-Mogę cię o coś spytać?
-O wszystko.- odpowiedział zachęcająco.
-Mógłbyś się ubrać?- spytałam, przypominając sobie, że nadal stoi nade mną w samym ręczniku.
-A co? Przeszkadza ci moja nagość?
-No tak trochę.- odpowiedziałam nieśmiało.
-A dlaczego?- spytał uwodzicielskim tonem. Westchnęłam bezsilnie podnosząc się z łóżka.
-Nie no. Ja stąd idę.- odprowadzona przez śmiech Louisa, opuściłam jego pokój. Wiem, że ten pocałunek był błędem. Teraz będzie mi jeszcze trudniej stąd wyjechać.
*Victoria*
Nareszcie spędzę trochę czasu z Megan. Przez te cztery dni rzadko co rozmawialiśmy. Ja byłam zajęta Zaynem i Niamem, ewentualnie Harrym, a ona Louisem. Nie rozumiem, dlaczego ona go odtrąca. Rozumiem, że nie chce przeżyć ponownego rozczarowania, ale wydaje się, że Lou jest w niej naprawdę zakochany. A ona w nim. Za długo ją znam. Porozmawiam z nią dzisiaj o tym.
-Meg. To jak? Idziemy?- spytałam przyjaciółkę, kiedy zauważyłam, że jest już gotowa.
-Jasne. Chodźmy.
Wyszłyśmy z hotelu, i pokierowałyśmy się w stronę parku, by poplotkować z dala od wścibskich mieszkańców Londynu. Usiadłyśmy na ławce. Postanowiłam powiedzieć jej o Niamie. Męczyło mnie to, że nikomu nie mogę tego powiedzieć. Chociaż w pewnym sensie obiecałam to chłopakom. Niemniej jednak czułam się źle ze świadomością, iż nie powiedziałam czegoś Meg. Mówimy sobie o wszystkim.
-Megan? Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz nikogo oceniać,  i nikomu nie powiesz.- zwróciłam się do przyjaciółki.
-Wiesz? W tej chwili mnie obrażasz.- zbulwersowała się.- Kto jak kto, ale ja potrafię dochować tajemnic i nikogo nie oceniam, po jakieś jednej informacji.- uśmiechnęłam się lekko. Szczera prawda.
-Dobrze.. Przepraszam. A więc. Rozmawiałam z Niallem i Liamem i wiesz czego się dowiedziałam?- Megan pokiwała przecząco głową.- Że, oni są razem. Tak wiesz.. Razem, razem.- oznajmiłam. Megan otworzyła szeroko oczy.
-Pierdolisz.- odpowiedziała, ponownie się zaśmiałam. Ten Londyn ją zdemoralizował. Nigdy tak często nie przeklinała. To ja z tego słynęłam.- Podejrzewałam Nialla, ale że Liam? Nie spodziewałam się.
-Właśnie.
-Ale, że jak. Po prostu poszłaś do nich. Pogadałaś z nimi, i tak nagle powiedzieli ci coś takiego?- zdziwiła się.
-Nie. Bo to było tak. Jak pojechałaś z Zaynem pogadać z jego mamą, my zamawialiśmy pizzę. Poszłam do Nialla zapytać się jaką on sobie życzy. I wtedy podsłuchałam jak Niam wyznaje sobie miłość. Byłam w szoku. Myślałam, że się przesłyszałam. Nie mówiłam ci nic, bo uznałam, że to bez sensu jeżeli to nie jest potwierdzone. Wczoraj postanowiłam z nimi pogadać. Po pewnym czasie się przyznali.
-Nieźle. A reszta wie?- zadała to samo pytanie co ja wczoraj.
-Tylko Haz. Liam nie był z tego powodu zadowolony, ale jak się zapytałam co zrobił, Niall szybko odpowiedział, że nic nie mogą powiedzieć, więc sobie darowałam.
-Podejrzana sprawa.- odparła.
-Wiem. Harry jest dość interesujący.- powiedziałam. Megan posłała mi zdziwione spojrzenie.- W sensie, wiesz. Ciekawi mnie co on planuje. Zayn mi cały czas powtarza, żebym na niego uważała. Nie wiem dlaczego, ale ta cała sprawa z Niamem jeszcze bardziej podsyca moją ciekawość.
-Może z nim pogadam.- zaproponowała Meg.
-I myślisz, że coś powie?- spytałam nie dowierzając. Wzruszyła ramionami.- Wydaje mi się, że jedyną osobą, która może z niego coś wyciągnąć, jestem ja.
-Ale jak to? Dlaczego?- spytała zdziwiona.
-Zayn mi mówi, że on na mnie leci. Ja tego jednak nie widzę.- przyznałam.
-Wiesz. Coś w tym jest. Nie widzisz tego, jak on się zachowuje? Od samego początku się do ciebie ślini.- odpowiedziała.- A poza tym, ta sprawa z policzkiem. Wiesz. Jak wtedy coś tam do ciebie powiedział a ty go z liścia.- zaśmiała się. Faktycznie.
-Megan skarbie, mam pomysł.- oznajmiłam podekscytowana.
-Jaki?- spytała wyraźnie zaciekawiona.
-Dzisiaj chłopaki urządzają nam imprezę, co nie?- przytaknęła skinięciem głowy.- No. Wyciągnę to z niego. Poflirtuję z nim. Te sprawy. Kto wie. Może się złamie.
-Harry Styles. Szykuj się na konfrontację z niezwykłymi zdolnościami aktorskimi Victorii.- uśmiechnęła się wrednie.- Tylko niczego nie pij. Co najwyżej udawaj, żeby był śmielszy.- ostrzegła mnie Megan. Ma rację. Głowę to ja mam słabą.
-A teraz ja mam dla ciebie newsa.- oznajmiła.- Tylko proszę. Nie oceniaj mnie.- rzekła błagalnie.
-Spokojnie. Nie będę.- zapewniłam ją.
-Całowałam się z Lou.
-To wspaniale! Nareszcie.
-Nie. Właśnie, że nie wspaniale.- jęknęła cicho.
-Ale jak to? Nie podoba ci się?- spytałam zaskoczona.
-Właśnie o to chodzi, że mi się cholernie podoba.
-Nie rozumiem, więc w czym problem?
-No w tym, że niedługo nas tu nie będzie?- spytała sarkastycznie.
-A no tak. Sorki.
-Bo wiesz. Podszedł do mnie. Powiedział, że chce być przy mnie przez te 3 dni, że chce mnie móc całować, i że się we mnie zakochał, i nie może przestać o mnie myśleć. Przestałam nad sobą panować i pozwoliłam mu się pocałować.
-Jejku, jaki on słodki.- jęknęłam cicho
-Wiem, i w tym problem
-Nie rozumiem.- przyznałam.-No, bo on jest taki kochany i słodki, dlatego to boli rozumiesz?-Chyba...Chyba tak. Dobra! A teraz pytanie, co założymy na imprezę?-Świetne wyczucie czasu.- zaśmiała się.- Ale faktycznie. Co?-Wracamy?- spytałam na co zareagowała gwałtownym podniesieniem się z ławki.Szybko doszłyśmy do hotelu. Równie szybko do naszego pokoju. Do wyjścia mamy jeszcze cztery godziny, zatem do razu pognałyśmy wybrać odpowiedni strój. Mam nadzieję, że mój plan wypali. A jak nie.... Współczuję chłopakom. Nigdy nie wiadomo co mu strzeli do tej kręconej główki...
__________________________________________________________________________________

*A tak mnie jakoś wzięło na "Cierpienia młodego Wertera" XD Swoją drogą, cholernie ciekawa lektura. 

Jest kolejny! Znowu tylko mój, bo po raz kolejny nie mam kontaktu z Sysią. Biedna nie ma neta. Ale jakoś sobie radzę. Błagam was ludzie KOMENTUJCIE!! NAWET TAKI KRÓCIUTKI KOMENTARZ MNIE SATYSFAKCJONUJE, BO NIE WIEM CZY OPŁACA SIĘ CIĄGNĄĆ DALEJ TO OPOWIADANIE. JAK NIE BĘDZIE KOMENTARZY-ZAWIESZAM NA CZAS NIEOKREŚLONY. PAPA
+Nie mam pojęcia dlaczego są takie dziwne litery. Nie mogę zmienić >.< Chyba psuje mi się laptop -,-
-Kana ;) xx

wtorek, 31 lipca 2012

 Rozdział 7
*Megan*
Obudziłam się o 9. To za wczesna godzina jak na mnie no ale cóż. Widocznie był jakiś powód. Usiadłam na łóżku i rozmyślałam. W głowie siedziały mi tylko zdarzenia z wczorajszego dnia. Głownie jedno zdarzenie. Związane z Lou oczywiście. Z jednej strony było mi głupio, bo dałam mu kosza. Ale z drugiej zrobiłam to dla naszego dobra. Kierowałam się rozumem chociaż serce podpowiadało mi inaczej... Podobał mi się, i to nawet bardzo, ale bałam się tej rozłąki, z którą bym sobie nie poradziła... Już miałam do czynienia ze związkiem na odległość i wiem doskonale z czym to się wiąże...Chociaż tak się zastanawiam czy ryzyko w tym wypadku by się nie opłaciło...

-"Megan, przestań nie chcesz znowu cierpieć" - skarciłam się w myślach -"To na pewno przelotna znajomość. Wyjadę, kontakt się urwie mimo starań obu stron, będę cierpieć, nie poradzę sobie i będzie klapa..." .
Z łzami w oczach i mętlikiem w głowie wstałam i skierowałam się do mojej hotelowej łazienki. Stanęłam przy umywalce i spojrzałam w swoje odbicie. Nie przespałam połowy nocy, bo biłam się z myślami. Oczy podkrążone, ślady niezmazanej maskary na twarzy, każdy włos żyje swoim życiem... Bez komentarza. Przemyłam twarz, wytarłam ją i podeszłam do okna. Słońce świeci, czyli zapowiada się ładna pogoda. Podeszłam do walizki, z której wyciągnęłam krótkie spodenki, bokserkę z flagą UK i czapkę skejt. Wróciłam do łazienki gdzie ubrałam się. Starałam się użyć jak najwięcej pudru żeby zakryć zmęczenie, ale mało to dawało. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju Vicki. Spała smacznie odwrócona tyłem do mnie. Zamknęłam drzwi od jej sypialni, ubrałam adidasy i bez śniadania wyszłam z pokoju hotelowego. Skierowałam się w stronę windy. Po minucie winda przyjechała a ja mało chętnie wsiadłam do niej i pojechałam na parter. Wyciągnęłam telefon w celu włączenia swojej ulubionej piosenki. Zapatrzona w telefon nie widziałam jak idę, więc to było logiczne, że na kogoś wpadnę. Upadłam boleśnie na tyłek tak samo jak sprawca wypadku. Nie miałam nawet siły ochrzanić tego kogoś więc tylko spojrzałam na sprawce. Jak się okazało to był Lou... Zdziwiona nie odrywałam wzroku od niego tak samo jak Lou ode mnie. Patrzeliśmy się na siebie, ale ja w porę się ocknęłam.
-Wybacz, nie wyspałam się. Co ty tak wcześnie robisz na nogach? - zapytałam szeptem.
-Nie mogłem spać więc poszedłem się przewietrzyć. A ty dokąd zmierzasz?
-Miałam zamiar iść się przejść, masz ochotę mi potowarzyszyć?
-W sumie to miałem w planach zrobienie śniadania chłopakom, no ale dla ciebie wszystko - puścił mi oczko i zarzucił najładniejszym uśmiechem jakie w życiu widziałam
-Dobra, a więc chodź - machnęłam głową w stronę wyjścia.
*Louis*
Szedłem z Megan w stronę parku, ale ona nagle się zatrzymała.
-Co jest?- zapytałem zdezorientowany.
-Myślałam nad wczorajszym dniem.
-I co wywnioskowałaś?- spytałem z uśmiechem
-To, czy bardzo cię zraniłam. Bo wiesz. Ostatnią rzeczą jaką chciałabym zrobić,  to ranienie cię.- odparła ze smutkiem. Podszedłem do niej i ją przytuliłem.
-Mną się nie przejmuj. Ważne, że mogę spędzić z tobą jeszcze te 4 dni.
-To jest trudne.- powiedziała odsuwając się ode mnie.
-Ale co?
-Rozstania. Przez te 3 dni bardzo się do was przywiązałam, ale do ciebie najbardziej, więc to będzie trudne.
Lekko przegryzłem wargę. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Dla mnie to rozstanie też będzie trudne, ale nic na to nie poradzimy. Niestety. Cholernie mi na niej zależy, a wiem, że kontaktu raczej nie zdołamy utrzymać. Chyba, że Zayn będzie się z nimi jakoś kontaktował. Miejmy nadzieję.
-Nadal będziemy w kontakcie.- powiedziałem, chociaż sam w to wątpiłem.
-Wierzysz w to?- spytała z grymasem
-Tak, wierzę. Zayn nie popełni drugi raz tego błędu i będziemy utrzymywać kontakt.- odpowiedziałem, a na jej twarzy zagościł uśmiech. Taką lubiłem ją najbardziej.
-Wracamy?
-Już? No dobra.- odparła Meg po czym udaliśmy się z powrotem do hotelu. 
 *Vicki*
Obudziłam się o 11. Usiadłam i przeciągnęłam się. Poszłam do łazienki i obmyłam twarz. W międzyczasie poczułam jak burczy mi w brzuchu. Niewiele myśląc poszłam w stronę kuchni. Dochodziłam do "wyspy", na której znajdował się koszyk z owocami. Chciałam wziąć sobie jabłko, ale...
-Może byś się tak ubrała? - to był Harry. Przestraszona upuściłam jabłko, które poturlało się wprost pod nogi Hazzy. Ja nadal cała roztrzęsiona stałam bez ruchu. Harry podniósł jabłko i podszedł do mnie. Nachuchał na nie po czym wytarł w swoją koszulką i mi je podał. Wyciągnęłam rękę i po chwili w mojej ręce znalazła się zguba. Nagle się ocknęłam i zabrałam głos.
-Co ty tu robisz? I gdzie jest Megan? Jak w ogóle tu się dostałeś? Zaproszenie dostałeś? Czekaj, muszę się ubrać bo nie będę taka roznegliżowana paradować przy tobie, bo jeszcze coś głupiego ci do głowy wpadnie... - prowadziłam monolog.
-No wiesz, u nas wszyscy spali, więc postanowiłem wpaść do was. Drzwi były otwarte, Megan nie ma, więc chciałem być miły i przygotowałem śniadanie. - powiedział i wskazał ruchem głowy na kuchnie. - i nie musisz mnie od razu posądzać o najgorsze rzeczy wiesz - zrobił usta w podkówkę.
Nagle zrobiło mi się jakoś głupio.
-Wiesz, jakbyś nie zaczął naszej znajomości w taki sposób wszystko wyglądał by inaczej. Relacja miedzy nami nie byłaby taka napięta no i nie bałabym się przebywać w twoim towarzystwie. A tak, to nie wiem czego mogę się po tobie spodziewać... - powiedziałam, odłożyłam jabłko i podeszłam do talerza -Mogę? -zapytałam wskazując na talerz z różnie wystrojonymi kanapkami.
-Jasne, przecież to dla Ciebie. I żałuję że tak zacząłem. Postaram się to naprawić - powiedział i usiadł koło mnie.
Ja się tylko uśmiechnęłam i zapadła cisza. Po zjedzonym śniadaniu Harry się zmył. Mówił coś o jakimś ważnym telefonie i wyszedł. Niall miał rację. Harry świetnie gotuje. Niby to zwykłe kanapki, ale jakie dobre. Megan gdzieś wyszła z Zaynem a ja się nudzę. Mam nadzieję, że szybko wróci. Jesteśmy tu już trzeci dzień, a ja jeszcze nigdzie z nią nie byłam. Trzeba to zmienić.

*Harry*
Oszukałem ją z tym telefonem. Muszę przemyśleć parę spraw. Liam i Niall podsunęli mi ten pomysł ze śniadaniem. Nasze gołąbeczki jak chcą, to potrafią coś wymyślić. W sumie to im się nie dziwię. Zaszantażowałem ich, i chociaż są moimi przyjaciółmi to nie jest mi przykro. Może i zachowuje się jak ostatni dupek względem chłopaków, ale chcę zdobyć Victorię, i nie obchodzą mnie nawet słowa Lou typu 'i tak nie masz u niej szans' 'odpuść sobie' czy 'ona woli Zayna'. Jestem Harry Styles, i jeśli chodzi o dziewczynę to nie odpuszczam. A zwłaszcza jeżeli wiem, że mam konkurenta jakim w tym przypadku jest Zayn. Zrobię wszystko żeby między nimi nie było tak cudownie. Po wczorajszej "nie randce" jak to powtarzał Malik, chodził cały rozpromieniony. Ale skoro to nie była randka to czemu się tak stresuję? Oni najwyraźniej nie chcą niczego zaczynać, zważywszy na to, iż za 4 dni dziewczyny wracają do Szwecji. Chłopaki wymyślili żeby jutro udać się na jakąś imprezę przed wyjazdem dziewczyn. A zatem, będzie okazja do zdobycia Vicki...
*Liam*
-Niall. Ta cała sytuacja z Hazzą zaszła za daleko. Powiedzmy o nas chłopakom i nie będziemy już musieli mu "służyć"- zacząłem chodzić po pokoju  zdenerwowany, Niall siedział na łóżku i mi się przyglądał.
-Li.- zwrócił się do mnie i przytulił od tyłu.- Nie wiem czy to dobry pomysł.- szepnął mi do ucha. Prychnąłem i odsunąłem się od niego.
-Więc wolisz robić coś wbrew sobie?- spytałem kpiąco.- No, chyba, że pasuje ci to, że możemy przez to zranić 2 osoby.- spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Victoria i Zayn. Mówi ci to coś?
-Tak. Li. Rozumiem, ale jak nas wyśmieją, odrzucą?- w jego oczach malował się smutek i niepewność. Podszedłem bliżej i go przytuliłem. Położył głowę na moim ramieniu i westchnął ciężko.
-Pamiętasz co kiedyś nam mówili?- spytałem. Niall spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową.- Że nieważne co się stanie lub co zrobimy, zawsze będą nas wspierać, bo od tego są przyjaciele.- spojrzałem mu w oczy i delikatnie musnąłem jego wargi. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Liam, otwórz. Chciałabym z tobą pogadać.- usłyszeliśmy głos Vicki. Otworzyłem jej, a ona spojrzała na Nialla.- O. Nawet dobrze się składa, bo z tobą też.- zwróciła się w stronę blondaska, a ja usiadłem na łóżku.
-Więc? O czym chciałaś z nami pogadać?- zagadnąłem. Na jej twarzy widniała ciekawość.
-Może zapytam wprost. Czy wy jesteście razem?- ze zdziwieniem spojrzałem na Nialla, który wyglądał na przerażonego.
-Skąd takie pytanie?
-Wczoraj usłyszałam jak wyznajecie sobie miłość, i pomyślałam, że jesteście razem, lub bardzo chcecie. Mylę się?- spytała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Jak to słyszała?- Zrozumcie, że ja nic nie mam do homoseksualistów, a was bardzo lubię i jeśli jesteście ze sobą szczęśliwi, to ja się tym szczęściem cieszę.- uśmiechnęła się ciepło. Spojrzałem na Niallera, który również się uśmiechnął i lekko skinął głową. Ponownie spojrzałem na dziewczynę.
-Tak, jesteśmy razem. I dzięki.- odpowiedziałem jej z uśmiechem, a ona podeszła do mnie i przytuliła, po chwili to samo zrobiła z Niallem.
-Nie ma za co chłopaki. Naprawdę. A reszta wie?
-Tylko Harry.- syknąłem 
-Co on zrobił?- spytała, jakby się domyślając.
-Nie możemy powiedzieć.- odpowiedział szybko Niall, kiedy zobaczył, że już otwieram usta żeby wszystko wyśpiewać.
-Jak chcecie.- odparła zrezygnowana.- Ale pamiętajcie, że jakbyście chcieli pogadać to wiecie gdzie mnie szukać.- dodała i wyszła. Spojrzałem na mojego chłopaka.
-Musimy im powiedzieć.- spojrzał na mnie ze świstem wypuszczając powietrze.
-Wiem Li, wiem.
___________________________________________________________________
Dokończyłam. Przepraszam was z to, że tak długo nic nie było, i za to, że jest takie..hmmm... denne. Tak, to dobre słowo. Jednak mam nadzieję, że wam się spodoba. Wyrażajcie proszę swoje opinie w komentarzach. Chcemy wiedzieć, że komuś się podoba to opowiadanie.  Dziękujemy za udział w ankiecie. Szczerze, myślałam, że do "Jest okropne" będzie więcej ;) Okey. Mam nadzieję, że Sysia wróci i ósemeczka będzie szybciej. 
     
   

czwartek, 19 lipca 2012

Informacja!
Nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział. Większość mamy napisane, ale nie umiem wymyślić nic dalej. Nie wiem co się dzieję z Sysią, nie mam z nią na razie kontaktu, ale jak ją dorwę to dostanie ochrzan ; p. Jeszcze się postaram coś tam nabazgrać, ale nie obiecuję jakiś cudów. Potrzebuję współautorki. A jeżeli czyta to Sysia to ostrzegam: Szykuj się na długą litanie na gadu! ; b 

+ Zapraszam na mojego drugiego bloga. Tam są raczej częściej dodawane notki, bo dopiero zaczynam i mam pomysł na dalszy ciąg http://1d-up-all-night.blogspot.com  I żeby nie było. Nadal mam pomysł na tego bloga, ale po prostu nie umiem go ubrać w słowa. Brak weny, rozumiecie  ;) No.. także tego.. to tyle. ; D
-Kana ;) xx  

piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 6
*Zayn*
 Po tym Jak Vicki poszła na górę się szykować, ja udałam się do salonu potowarzyszyć reszcie. Zastałem tam Harrego i Lou siedzących na jednym fotelu, a Megan na sąsiednim fotelu. Zdążyłem zauważyć, że Lou raz po raz spogląda na Megan co ona chyba też zauważyła, bo uśmiechała się delikatnie za każdym razem. Nie zastanawiając się dłużej usiadłem na fotelu, na którym siedziała moja siostra. Objąłem ją po bratersku, ale widocznie to nie spodobało się Lou, bo od razu wstał i obdarował mnie spojrzeniem spod łba. Odprowadziłem go wzrokiem po czym wstałem i poszedłem za nim. Zastałem go buszującego po lodówce.
-Ej Stary, o co ci chodzi? Przecież to moja siostra i przyjaciółka, więc chyba mam prawo ją objąć, nie? - wyszeptałem aby nikt nie usłyszał
-Ale ja nie wiem o co ci chodzi. Po prostu zgłodniałem więc wyszedłem, nie?- powiedział i ruszył z pełnym talerzem w stronę wyjścia. Chwyciłem go za rękę.
-Tsaaa, a to spojrzenie to takie dla jaj było, nie? Weź mnie tu nie ściemniaj tylko gadaj o co kaman - pokazałem głową aby stanął koło mnie. Lou tylko westchnął i stanął koło mnie opierając się o szafkę.
-No a więc jak już pewnie zauważyłeś... chyba podoba mi się twoja siostra. - powiedział najciszej jak się da.
-Wiesz, trudno tego nie zauważyć - powiedziałem pod nosem co Lou chyba usłyszał, bo się spojrzał na mnie pytające spojrzeniem - cały czas na nią spoglądasz, chyba nad tym nie panujesz, no ale pomińmy ten mały szczegół.
-Oj przepraszam, że nie mogę od niej oderwać wzroku nooo. Tak już na mnie działa ... - uśmiechnął się delikatnie.
-Stary musisz coś zdziałać bo inaczej szansa przepadnie. Jak nas nie będzie weź znajdź chłopakom jakieś zajęcie i bierz się do roboty - zachęciłem go. Usłyszałem czyjeś kroki na schodach i nagle w drzwiach pojawiła się idealnie ubrana i wyszykowana Vicki. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, więc patrzyłem się na nią bezczelnie. Nagle poczułem ból. Odwróciłem się w stronę Lou, który szczerzył się od ucha do ucha.
-Ała! Lou oszalałeś? - wydarłem się - wystarczyło mnie poklepać a nie szczypać od razu. Teraz mi ślad zostanie - zmrużyłem oczy.
-Jakbyś nad sobą panował, nie doszło by do tego - zaśmiał się.
-Ymmm, nie chce wam przeszkadzać, ale chyba Zayn jesteśmy umówieni... - powiedziała niepewnie Vicki
-Ach tak, wybacz już możemy iść - uśmiechnąłem się - powodzenia Lou - odwróciłem się w jego stronę i poklepałem po ramieniu po czym przepuściłem Vicki w drzwiach i wyszliśmy na "nie randkę"
*Louis*
No cóż. Raz kozie śmierć. Zayn doradził mi żebym zaryzykował, więc postanowiłem to zrobić, ale muszę przyznać. Cholernie obawiam się jej reakcji. Spojrzałem na nią. Ona również na mnie spojrzała. A co mi tam. Idę do niej.
*Megan*
Lou właśnie zmierzał w moim kierunku, widać, że się nad czymś głowił, a przy okazji i denerwował. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu może chodzić. Zayn cały czas mnie wypytywał dlaczego rano się tak dziwnie zachowywałam, ale jakoś nie mogłam mu powiedzieć. A dlaczego się tak zachowywałam? A dlatego, że Louis mi się spodobał. Dlaczego on musi być taki przystojny, ja się pytam. No, ale cóż. Wiem, że on tego nie odwzajemnia raczej, a poza tym za 5 dni wracamy do Sztokholmu, więc to by było bez sensu. Ale wracając do rzeczywistości. Tomlinson właśnie stał przede mną i patrzył mi głęboko w oczy.
-Megan. Muszę ci coś powiedzieć.- zaczął niepewnie. Wziął głęboki wdech i kontynuował.- Ja się chyba w tobie zakochałem.- byłam w szoku. Jednak? Ale ja nie chcę żeby on się we mnie kochał, bo go zranię tym wyjazdem. Stałam tak przed nim z wybałuszonymi oczami. On tylko spuścił głowę i poszedł. Fuck. Już go zraniłam. Jestem beznadziejna.
*Louis*
Wiedziałem, że nie czuje tego co ja, ale musiałem jej to powiedzieć. Chociaż to boli, przeżyję.. Muszę..
Zrezygnowany usiadłem na kanapie.
-Co jest?- zapytał Niall z jak zwykle pełną jedzenia buzią.
-Nic. Źle się czuję, idę do siebie.- oznajmiłem i udałem się do 'mojego' małego, hotelowego azylu.
*Megan*
Widziałam jak Tommo zmierza do swojego pokoju, postanowiłam do niego pójść, powiedzieć dlaczego nie możemy być razem. Dla mnie to jest równie trudne, ale muszę to zrobić. Zapukałam do drzwi, ale nie doczekałam się żadnej odpowiedzi, więc je otworzyłam. Wychyliłam głowę, i zobaczyłam Louisa leżącego na łóżku uważnie obserwującego sufit.
-Lou, mogę wejść?- zapytałam, natychmiast odwrócił się w moją stronę.
-A coś się stało?
-Chciałam pogadać.- odpowiedziałam. Lou westchnął ciężko.
-Jasne, wchodź.
-Bo chodzi o to, że.... Podobasz mi się.... Nawet bardzo, ale to nie ma sensu. Chyba rozumiesz? Ty mieszkasz w Anglii, ja w Szwecji. Dzielą nas setki kilometrów, ten związek by nie przetrwał, poza tym właściwie, to nawet się nie znamy.
-Tak. Pewnie masz rację.- odparł smutno.- Więc, może opowiesz mi o swoich zainteresowaniach, to się lepiej poznamy.
-Hmm...A więc... Kocham śpiewać. W dzieciństwie razem z Vicki i Zaynem założyliśmy taki mały zespół, ale nie byliśmy na tyle kreatywni żeby wymyślić nazwę.- zaśmiałam się, a zaraz za mną, Lou.- ponadto uwielbiam grać na gitarze. A twoje zainteresowania?
-Także kocham śpiewać. Jak reszta chłopaków. Połączyła nas miłość do muzyki. Chcieliśmy nawet iść do x Factor, ale nie wiem czy to dobry pomysł.
-Wiesz. Nie pomogę wam w podjęciu decyzji, bo znam tylko wokal Zayna...
-Chcesz żebym coś zaśpiewał?- zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
-Haha jasne, że tak.

If I don't say this now I will surely break
As I'm leaving the one I want to take
Forgive the urgency but hurry up and wait
My heart has started to separate

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you

There now, steady love, so few come and don't go
Will you won't you, be the one I always know
When I'm losing my control, the city spins around
You're the only one who knows, you slow it down

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you
And I'll look after you

If ever there was a doubt
My love she leans into me
This most assuredly counts
She says most assuredly

Oh, oh
Be my baby
I'll look after you
after you
Oh, oh
Be my baby
Oh,


It's always have and never hold
You've begun to feel like home
What's mine is yours to leave or take
What's mine is yours to make your own

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby,
Oh,
Oh, oh,
Be my baby,
Oh..... *
Przez całą piosenkę patrzył mi prosto w oczy. Oj utrudniasz Lou, utrudniasz.
-Masz niesamowity wokal..... zatkało mnie.
-No bez przesady.- odpowiedział z uśmiechem, zauważyłam nawet, że się zarumienił.
-Ty również uroczo wyglądasz z rumieńcami.- powiedziałam, przypominając mu akcję z rana.
-A chciałabyś posłuchać naszej piosenki?
-Waszej?
-Tak naszej. Liam i Niall napisali słowa, Zayn przygotował wszystko co potrzebne do nagrywania i zaśpiewaliśmy.
-W takim razie chętnie posłucham.
Louis sięgnął po swojego laptopa i puścił odpowiednią piosenkę. Po jakimś czasie utwór się skończył.
-Jak się nazywa ta piosenka? Jest genialna. A wasz wykon wspaniały.
-More Than This. Wiem. Dzięki.- odpowiadał na wszystko z wielkim uśmiechem

*Victoria*
 Wyszliśmy z hotelu i podeszliśmy do czarnego auta. Jak na dżentelmena przystało Zayn otworzył mi drzwi i również je za mną zamknął, po czym usiadł na miejscu kierowcy. Zapadła niezręczna ciszą, którą przerwała piosenka grająca w radiu. Leciało "Let Me Love You" Mario. Jako że uwielbiam tę piosenkę, bez dłuższego czekania zaczęłam ją śpiewać. Śpiewałam sobie w najlepsze, gdy nagle Zayn w refrenie przyłączył się do mnie. Do końca piosenki śpiewaliśmy razem i co jakiś czas spoglądaliśmy na siebie. Muszę przyznać, że wychodziło nam całkiem całkiem. Co ja gadam. Byliśmy fenomenalni. Po skończonej piosence zabrałam głos.
-Nie myślałeś czasem o jakimś x Factorze czy coś? - zapytałam i skierowałam wzrok na niego.- Taki talent nie powinien się marnować !
-Jaki talent, tej. Lepiej posłuchaj siebie. Ty powinnaś gdzieś iść - uśmiechnął się.
-Jak Ty pójdziesz i coś osiągniesz, to ci obiecuję, że też się gdzieś zgłoszę - puściłam oczko - powiesz mi gdzie mnie wywozisz?
-Niespodzianka - zaśmiał się i skupił się na drodze.
Do końca drogi milczeliśmy. Zayn zatrzymał samochód i założył mi opaskę na oczy. Bez większych protestów pozwoliłam mu na to. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi ze strony kierowcy. Po chwili drzwi z mojej strony się otworzyły i Zayn powiedział żebym chwyciła jego dłoń. Tak też zrobiłam. Wysiadłam i chwyciłam go pod rękę. Szliśmy w ciszy. Naglę się zatrzymaliśmy i Zayn zdjął mi opaskę. Przez chwilę nic nie widziałam.Ale po chwili ukazało mi się wesołe miasteczko. Wszędzie było słychać wesołe okrzyki dzieciaków a w powietrzu unosił się zapach waty cukrowej.
-Dziękuję ! - rzuciłam się na niego - nigdy nie byłam w wesołym miasteczku. Właśnie    spełniłeś jedno z moich marzeń. Jesteś Kochany - w moich oczach pojawiły się łzy.
-Oj nie ma za co. Od tego są przyjaciele. - powiedział i nastawił polik - nagroda się należy.
-Hahaha. Ależ oczywiście - niewiele myśląc cmoknęłam go w policzek i na moich polikach zagościły dwa ogromne wypieki. Aby nie zauważył odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku.
-Co na początek? - zapytał a ja z powrotem spojrzałam na niego.
-Może rzuty do celu? Pokonam cię na bank - wytknęłam język i ruszyłam przed siebie. Zayn stał jeszcze chwilę ale w porę się ocknął i dobiegł do mnie. Doszliśmy do wyznaczonego miejsca gdzie znajdowało się stanowisko z szklanymi butelkami, w które trzeba było celować.
-Kto pierwszy? - zapytałam.
-Dziewczyny i przegrani mają pierwszeństwo więc piłeczka jest twoja.
Nic nie odpowiedziałam tylko dumnym krokiem podeszłam do barierki, chwyciłam jedną z 6 piłek i zaczęłam grę. Pierwsze 5 rzutów było celne ale za 6 razem zamiast skoncentrować się na butelce spojrzałam na Malika, który zarzucił pięknym uśmiechem zwalających w nóg.
- To twoja wina ! Przez Ciebie nie trafiłam - udałam obrażoną.
-Oj weź przestań. Specjalnie dam ci wygrać. Może... - puścił oczko i podszedł do barierki. Głupek jeden nie dał mi wygrać, bo zbił wszystkie 6 butelek. Spojrzałam na niego gniewnym spojrzeniem po czyn stanęłam tyłem do niego.
-Pacz co dla Ciebie wygrałem - odwróciłam się w jego stronę. Malik wyciągnął zza pleców wielką pandę z napisem "let me love you". Widząc tego misia humor od razu mi się poprawił i na mojej twarzy pojawił się banan. Chwyciłam miśka do rąk, przytuliłam go i dałam w nagrodę Malikowi buziaka. Chwyciłam po przyjacielsku za rękę i poszliśmy w stronę Karuzeli. Miałam lęk wysokości, ale chciałam pokonać ten lęk dlatego się odważyłam. Przy samym wejściu chwyciłam Zayna za rękę i tak weszliśmy do kabiny. Cały czas buzie nam się nie zamykały. Gadaliśmy na różne tematy dzięki czemu zapomniałam, że znajduję się wysoko nad ziemią. Po skończonej wycieczce poszliśmy jeszcze na jedną konkurencję gdzie odwdzięczyłam się Malikowi i wygrałam. Również podarowałam mu miśka.
-Nie zgłodniałaś czasami? - zapytał niepewnie
-Uf dobrze że pytasz. Już myślałam, że umrę z głodu - zaśmiałam się i pociągnęłam go w stronę budki z watą cukrową. Zamówiliśmy 2 wielkie po czym usiedliśmy i kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Byliśmy jeszcze w Zamku Strachu i pomieszczeniu gdzie znajdowały się wielkie lustra zmieniające nasz wygląd. Muszę powiedzieć, że dawno się tak dobrze nie bawiłam. Widocznie towarzystwo Malika tak na mnie działa. Zamówiliśmy jeszcze po wacie cukrowej i postanowiliśmy się zbierać bo było już dość późno.Do domu dojechaliśmy po 20 minutach. Zatrzymał samochód i już chciałam wychodzić, ale Zayn chwycił mnie za rękę.
-Dziękuję Ci za ten wieczór. Miło było powrócić do dawnych czasów.- uśmiechnął się delikatnie - musimy to powtórzyć.
-Mamy jeszcze kilka dni, więc spoko. - powiedziałam. Nagle Zayn zaczął się do mnie zbliżać. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej. Już miałam przed oczami najgorsze scenariusze. Nagle Zayn pocałował mnie w policzek a ja odetchnęłam z ulgą chociaż mimo wszystko liczyłam na coś innego.
-Jeszcze raz dziękuję - powiedziałam, po czym puścił moją rękę i wyszedł z samochodu. Otworzył drzwi z mojej strony i wystawił rękę, którą ujęłam i tak poszliśmy w stronę hotelu
.
 *Niall*
Właśnie siedziałem na swoim łóżku, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
-Wejść.
-Hej, mały.- do pokoju wszedł Liam. Nie lubiłem, gdy mówi do mnie mały, ale wybaczam mu.
-Co cię do mnie sprowadza, cny rycerzu?
-To nie mogę tak bez powodu, miłościwy Panie?- zapytał z udawanym smutkiem, na co się roześmiałem.
-Ależ oczywiście, że możesz. Możesz tu siedzieć all day and all night.
-Bardzo kusząca propozycja, chyba z niej skorzystam.- Powiedziawszy to zbliżył się do mnie, i złożył na moich ustach subtelny pocałunek. Oddałem mu pocałunek, a on go pogłębił, napierając na mnie całym ciałem. Po chwili, już leżałem pod nim na łóżku. Liam delikatnie muskał moją szyję, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk.
-CO WY DO CHOLERY ROBICIE?!?!- to był Harry. Od razu od siebie odskoczyliśmy. Patrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Spoglądałem to na przerażoną twarz Liama, to na zdezorientowaną twarz Hazzy.
-Więc? Wyjaśnicie mi to?- dopytywał Harry.Nie wiedziałem jak zacząć. Spojrzałem na mojego wybranka,on na mnie, po czym przeniósł wzrok na Lokowatego.
-Niall i ja......- zaczął niepewnie.- jesteśmy razem.
Harry stał jak wryty. Nie dziwię mu się. Ja pewnie też bym tak zareagował na jego miejscu.
-Nie mów nikomu dobrze?- zapytałem, ale odpowiedź jaką usłyszałem mnie zaszokowała.
-A co z tego będę miał? Znam wasz sekret, więc coś mi się należy żebym nie wykablował, prawda?
-Stary, jesteśmy przyjaciółmi do cholery jasnej.- Liam nie wytrzymał.
-Nie powiem, pod jednym warunkiem.
-HARRY!!...-wydarł się Li,lecz mu przerwałem.
-Liam, spokojnie. Co to za warunek?- spojrzałem na Kędzierzawego, a on się chytrze uśmiechnął.
-Pomóżcie mi zdobyć Victorię....
_____________________________________________________________________
*Look after you śpiewane przez Louisa ;)
No i pojawił się kolejny ;D Mamy nadzieję, że się spodoba. Liczymy na szczere opinie ;) Nie wiemy kiedy pojawi się kolejny, ale postaramy się dodać go szybciej niż ten. A więc.. do następnego ;) xx

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 5
 *Megan*
Obudziłam się o godzinie 11. Zawsze lubiłam spać, a dzisiaj byłam wdzięczna wszechświatowi, za to, że Vicki była zmęczona. Ona zawsze miała dziwne pomysły na moją pobudkę. Zastanawiałam się wtedy, dlaczego moja mama wpuszczała ją do mojego pokoju, skoro wiedziała, że jeszcze śpię. Ale nieważne.
Wstałam z łóżka, i powędrowałam w kierunku łazienki, wcześniej wziąwszy przygotowane wieczorem ubrania. Załatwiwszy czynności łazienkowe, jak i ubraniu się, poszłam do kuchni, w celu przygotowania śniadania. Jednak kiedy już otwierałam lodówkę, usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłam, ujrzałam dwie uśmiechnięte twarzyczki.
-Serio? Już?- spytałam z niedowierzaniem po czym się uśmiechnęłam.- wejdźcie.
-Serio. Serio.- zaśmiał się Lou.
-A gdzie Vicki?- zapytał Zayn.
-Znając życie, pewnie jeszcze śpi.
-Ale to ty zawsze spałaś dłużej.- zdziwił się brązowooki.
-Wiesz.... Przy was, się dziewczyna zmęczyła.- zaśmiałam się.
-No dobra. Megan, szykuj się, za 2 godziny jedziemy do mojej mamy.- westchnęłam ciężko.
-Okeeeey.
-Idę obudzić Victorię.- zakomunikował nam Zayn, i zniknął za drzwiami jej pokoju.
-Mamy chwilę żeby pogadać i się lepiej poznać.- powiedział Lou z uśmiechem.
-Przestań to robić.
-Ale co?- wyraźnie się zdziwił.
-Przestań się tak uśmiechać.
-Ale jak?- znowu uśmiech.
-No tak.. Tak ładnie.- ostatnie 2 słowa powiedziałam półszeptem, z nadzieją, że mnie nie usłyszy, ale niestety tak się nie stało.
-Czyli sugerujesz, że mam ładny uśmiech?- zapytał podchodząc do mnie. Zarumieniłam się. Znowu, w jego obecności. Co się ze mną dzieje?
-Yyyy.... No chyba tak.
-Uroczo wyglądasz z rumieńcami.- szepnął mi na ucho.
-Yyyy... Wiesz? Ja chyba pójdę sprawdzić, co tam u Zayn'a i Vicki.-odparłam, po czym uciekłam do pokoju przyjaciółki. Tak, uciekłam, to dobre słowo. Weszłam do pokoju Vicki, a tam na jej łóżku zastałam siedzącego Zayn'a.- Pewnie się kąpie.- pomyślałam, i przysiadłam się do przyjaciela. Ymm. Brata. Głośno wypuściłam powietrze.
-Co się stało?- zapytał po chwili.
-Właściwie, to nie wiem.
-Ale jak to? Gdzie Lou?
-Na zewnątrz. Spokojnie nic mu nie jest.
-O niego się nie martwię. Co jest?
-Nie odpuścisz prawda?
-Przecież znasz odpowiedź.- odparł z uśmiechem. Tak, znam odpowiedź. Skubany nie odpuści.
-No bo chodzi o to, że...- zacięłam się, nie wiedziałam co odpowiedzieć
-No, kontynuuj.
-Chodzi o to...
-O hej Megan! Ty nie śpisz?- przerwała mi Vicki. Byłam jej za to wdzięczna.
-Wstałam jakieś pół godziny temu.- uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła to.
-Dobra, ja idę się szykować.- powiedziałam, po czym wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, i zobaczyłam minę Zayn'a, która mówiła "Nie uciekniesz przed tą rozmową". Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam. Lou już u nas nie było.
Po godzinie, wyszliśmy z domu. Byłam niesamowicie zestresowana. Zayn cały czas powtarzał mi, że nie mam się co martwić, że będzie dobrze. Trochę mi to pomogło. Po chwili, byliśmy na miejscu.
*Victoria*
Po wyjściu Zayn'a i Megan zostałam sama w domu. Jako że ogarnęłam mnie wielka nuda, postanowiłam znaleźć sobie zajęcie. Pierwsze co mi przyszło do głowy to obejrzeć tv, więc tak też zrobiłam. Podeszłam do kanapy, na której się usadowiłam, chwyciłam pilota i włączyłam pierwszy lepszy kanał. Wypadło na kanał muzyczny. Akurat leciała Jessie J "Laserlight". Jako że uwielbiam tę piosenkę, postanowiłam uruchomić swoje struny głosowe, przy okazji pogłaśniając tv. W dzieciństwie często śpiewałam razem z Zayn'em i Magan, i muszę powiedzieć, że świetnie nam razem szło. Zbliżała się końcówka piosenki i zarazem mój ulubiony moment, więc postanowiłam dać czadu. Wstałam i zaczęłam skakać jak opętana, przy okazji wydzierając się. Piosenką się skończyła, więc ściszyłam. Nagle usłyszałam oklaski, więc obróciłam się w stronę dobiegającego dźwięku.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka gibka i utalentowana. Jestem pod wrażeniem.- zachwycał się Harry. Nic nie odpowiedziałam tylko złapałam buraka i odwróciłam się. Po chwili ochłonęłam, więc zabrałam głos.
-Co cię tu sprowadza?- zapytałam ciekawa powodu.
-Wiedzieliśmy, że jesteś sama w domu i założyliśmy, że się nudzisz, więc chcieliśmy zaprosić cię do siebie.- odpowiedział i się uśmiechnął delikatnie.
-Mam wiele zajęć jakbyś nie zauważył.
-Np. Tańczenie?- zaśmiał się
-Może...- odpowiedziałam i odwróciłam głowę w stronę okna
-To ja chętnie popatrzę.- poruszył śmiesznie brwiami.
-To ja jednak skorzystam z waszej  propozycji i pójdę do was.- odpowiedziałam szybko i wstałam. Wyminęłam Harrego i podeszłam do drzwi, po drodze zabierając ze sobą telefon.
-Idziesz?- zapytałam Harrego
-No jasne, że idę.- podszedł do mnie, spojrzał się dziwnie po czym wyszedł.
Zamknęłam drzwi i poszłam za nim.
Zastałam Harrego czekającego przy drzwiach. Czekał na mnie. Nie spodziewałam się tego po nim. Mimo zdziwienia starałam się tego mu nie pokazać. Bez zbędnych słów wyminęłam go i weszłam w głąb mieszkania. Harry zamknął drzwi. Już zmierzałam ku salonowi, ale poczułam czyjąś rękę ściskającą mnie za nadgarstek. Po chwili stałam twarzą w twarz z Harrym. Czułam jego oddech na sobie.
-Przepraszam za wczoraj. Nie wiem co we mnie wstąpiło.- powiedział, po czym kontynuował.- Moglibyśmy zacząć wszystko od nowa?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Postaram się zapomnieć o tym wszystkim i dać ci drugą szanse. Tylko jej nie spieprz, bo trzeciej nie będzie.- uśmiechnęłam się po czym oderwałam się od niego i poszłam do salonu.
*Zayn*
Jestem cholernie ciekawy, o co chodzi Megan, ale wiem, że ta dziewczyna jest uparta i tak szybko się nie złamie. Wiem. Zapytam Louisa, ale to później, teraz muszę wspierać Megan w starciu z moją mamą. Zmieniła się, ale nie wiem właściwie, jak zareaguje na widok brunetki. Przez całą drogę próbowałem pocieszać zestresowaną dziewczynę, a widząc jej minę sugerowałem, że mi się udało. Byliśmy już przed domem. Postanowiłem wejść pierwszy.
-Zaczekaj tu na chwilę. Okey?
-Dobra.- odpowiedziała z uśmiechem.
Wszedłem do środka. Od razu zauważyłem rodzicielkę siedzącą na kanapie. Podszedłem do niej.
-Hej.
-O. Zayn! Co ty tu robisz?- spytała podchodząc do mnie.
-Właściwie to chciałem, żebyś wyjaśniła sobie z kimś pare spraw i zakopała z tym kimś topór wojenny.
-Ale kim jest "ten ktoś"?
Wtedy podszedłem do drzwi i podchodząc do Megan spytałem:
-Jesteś gotowa?
-Chyba tak.- odpowiedziała niepewnie.
-To chodź.- podałem jej rękę, którą od razu chwyciła.
-Mamo, Megan jest "tym kimś".- moja matka zaniemówiła.-To ja was zostawię same.-powiedziałem i ruszyłem do swojego pokoju.
 *Megan*
Patrzyłam w miejsce, w którym zniknął Zayn przez dłuższą chwilę. Układałam sobie w głowię scenariusz rozmowy. Bałam się spojrzeć na nią, a zwłaszcza w jej oczy. Widziałam, że nie przepadała za mną, wiadomo z jakich powodów. Zacisnęłam ręce w pięści, zamknęłam mocno oczy, ustabilizowałam oddech i w końcu odważyłam się. Powoli odwróciłam się w Jej stronę. Stała cały czas w tym samym miejscu, w którym zastałam ją podczas wejścia. Patrzyła się prosto w moje oczy. Nie wiem czemu, ale zawsze w takich napiętych sytuacjach w moich oczach gromadzą się łzy. Tak było i tym razem... Opuściłam głowę i pozwoliłam moim łzą spłynąć. Stałam tak w bezruchu. Usłyszałam odgłos odrywających się stóp od podłogi, więc momentalnie podniosłam wzrok. Pani Malik zmierzała w moją stronę. Zdezorientowana dalej się nie ruszyłam tylko patrzyłam na poczynania kobiety. Powolnymi krokami zmierzała w moją stronę aż w końcu przystanęła na przeciwko mnie. Spojrzała mi w oczy co spowodowało nagły napływ łez do moich oczu.
-Ja... Przepraszam Panią... - wydukałam dławiąc się łzami.
Kobieta nic nie odpowiedziała tylko przysunęła się bliżej mnie i jakby nigdy nic po prostu przytuliła. Zdziwiona nie wiedziałam jak zareagować, więc delikatnie położyłam rękę na jej plecach. Stałyśmy tak chwilę, gdy nagle Pani Beth oderwała się ode mnie i ponownie spojrzała w oczy.
-To ja powinnam Cię przeprosić- powiedziała- nie potrzebnie wszystko odbijało się na Tobie. Nie byłaś niczemu winna... A ja dopiero teraz to zrozumiałam. Naprawdę cię przepraszam Megan.- uśmiechnęła się delikatnie.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Byłam w tak wielkim szoku, że nie mogłam wydukać żadnego słowa. Po prostu stałam i patrzyłam wielkimi zapłakanymi oczami na nią.
-Halo, Megan. Wszystko w porządku?- zapytała i pomachała mi ręką przed oczami.
-Słucham?- zapytałam zdezorientowana- Tak, tak wszystko w porządku, Tylko wie Pani... Właśnie przeżyłam szok. Byłam przygotowana na zupełnie inną reakcję z Pani strony. Liczyłam na kazania, i gadki jaka to ja jestem okropna i no wie Pani... Miło mnie pani zaskoczyła - uśmiechnęłam się.
-Jest mi strasznie głupio Megan, mam nadzieję, że to rozumiesz... Postąpiłabyś podobnie stawiając się na moim miejscu. Było i jest mi strasznie trudno i ....
-Ja naprawdę Panią rozumiem i nie mam nic Pani za złe. Po prostu zapomnijmy o przeszłości i żyjmy przyszłością, dobrze? - wyciągnęłam rękę w jej kierunku
-Dobrze, Meg.- podała mi rękę i uścisnęłyśmy w geście rozejmu- Jesteś wspaniała, pochopnie cię oceniłam, strasznie mi głupio. Ale już nie będę wracać do przeszłości.- przytuliła mnie. Tym razem odwzajemniłam gest.
-No proszę, proszę. Widzę, że wszystko już w porządku?- jakby znikąd wparował Zayn. Podszedł do nas i nic nie mówiąc po prostu się do nas przytulił.
-Kocham Was mimo wszystko, wiecie?- powiedział jedyny mężczyzna w tym otoczeniu- tak się cieszę, że nareszcie 2 najbliższe mi osoby zakopały topór wojenny...- wtulił się mocniej i podciągnął nosem
-Zayn, ty płaczesz ?- zapytałam i chwyciłam go za głowę po czym odchyliłam aby mieć lepszy widok.
-Nie, skądże. Po prostu mam uczulenie na twoje perfumy.- wymyślił coś na szybko.
-Jasne, jasne, chodź tu Gamoniu.- pociągnęłam go, i przytuliłam ponownie.
*Louis*
Cały czas myślałem o Megan. Nie mogłem jej wyrzucić z mojej głowy od wczoraj. Kiedy patrzyłem w jej niebieskie jak ocean oczy, rozpływałem się. Czy to możliwe, żebym się w niej zakochał? Nie wiem, ale i tak nie odpuszczę. Postanowiłem porozmawiać z Vicki, i przy okazji uwolnić ją od zalotów Hazzy. Czy on naprawdę tego nie widzi, że nie ma u niej szans? Ale to w końcu Harry. On żadnej dziewczyny nie odpuści, i znając życie, do Meg też będzie podbijał, a na to nie pozwolę.
-Hej, Vicki?
-Tak?
-Możemy pogadać?
-Jasne.- odparła, po czym udała się w kierunku kuchni.
-O co chodzi?
-O Megan.
-No, i co z nią?- spytała drapiąc się po głowie. Zauważyłem, że zawsze tak robiła kiedy się zastanawiała.
-No bo.... Kurcze, nie wiem jak to powiedzieć...
-Najlepiej wprost.- zachęcała mnie brunetka.
-Myślisz, że mam... No wiesz.... Jakieś szanse, u Megan?- zapytałem niepewnie, przy tym obgryzając paznokcie. Ona się tylko uśmiechnęła szeroko.
-Nie wiem.- powiedziała tajemniczo, cały czas się uśmiechając.
-No ale...- przerwała mi
-Pogadaj z nią sam na sam, to się przekonasz. Zapewne mogłabym ci powiedzieć, bo wydaje mi się, że znam odpowiedź na twoje pytanie, ale sam musisz do tego dojść.- zaczynała mnie pomału wkurzać, ale miała rację. Nagle poczułem wibracje w kieszeni. Sięgnąłem po mój telefon, po czym odebrałem.
-Halo?
-Lou, musisz mi coś wyjaśnić.- usłyszałem radosny głos Zayna.
-Aha. O co chodzi?- spytałem zdziwiony. Co niby miałem mu wyjaśnić. 
-Czy między tobą a Megan coś zaszło?- zapytał nadal tym swoim radosnym głosikiem.
-Nie, a co miało zajść?
-A tak pytam, bo Meg zachowuje się dość podejrzanie odkąd zostawiłem was samych w pokoju.
Dość podejrzanie? Ale co to miało znaczyć? 
-Wiesz.- mulat nadal kontynuował swoją wypowiedź.- Pogadamy jak już będę w domu,czyli za jakieś.... 15 minut.
-Okey, niech będzie.- odparłem i rozłączyłem się.
*Liam*
Kiedy już wszyscy zajęli się swoimi sprawami, ja poszedłem do pokoju blondynka. Stałem przed jego drzwiami dobre 10 minut. Stwierdziłem, że należą mu się pewne wyjaśnienia. Ostatnio w jego towarzystwie zachowuję się dziwnie, oczywiście ja tego nie zauważałem, powiedzieli mi to chłopcy. Teraz pytanie, dlaczego zachowuję się dziwnie? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta. No, powiedzmy, że taka jest. Jakieś 8 dni temu zauważyłem, że darzę Nialla innym uczuciem niż resztę. Wtedy robiłem wszystko żeby wygnać z siebie te przypuszczenia, ale to nic nie dało, więc się pogodziłem z tym, że zakochałem się w najlepszym kumplu. Teraz muszę mu to powiedzieć, bo przez to się na mnie obraził. Od 5 dni się do mnie nie odzywa. Zapukałem do jego drzwi.
-Kto?
-To ja, Liam. Niall, proszę cię otwórz.- powiedziałem błagalnym tonem, opierając głowę o drzwi.
Po chwili moim oczom ukazał się mój ideał.
-Zamierzasz mi wyjaśnić dlaczego jesteś taki zamknięty w sobie i dlaczego jak ja wchodzę do pomieszczenia, w którym jesteś, to od razu wychodzisz? Co ja zrobiłem, że mnie unikasz?- zapytał ze łzami w oczach. Matko, dlaczego ja go ranię?
-Tak. Chcę ci wszystko wyjaśnić.
-Wejdź proszę.
Usiadłem na łóżku, głowę spuściłem w dół i zacząłem nerwowo bawić się palcami.
-Tylko proszę, obiecaj mi, że jak ci już powiem, to mnie nie wyśmiejesz ani się ode mnie nie odwrócisz.- powiedziałem patrząc mu w oczy.
-Obiecuję.
Ponownie spuściłem głowę.
-Niall.... Ja.... Ja się w tobie zakochałem, i naprawdę zrozumiem jeśli zaraz mnie stąd wyrzucisz.
Niall podszedł do mnie i ukucnął przede mną.
-Nie mam zamiaru cię stąd wyrzucać Liam.- powiedział ciepło. Spojrzałem na niego, a on się uśmiechnął.- Nawet się cieszę, że mi to powiedziałeś.
-Co? Dlaczego?- zapytałem zdumiony, ale nie doczekałem się odpowiedzi, gdyż poczułem jego usta na swoich.
-Też się w tobie zakochałem Li...- tym razem to ja go pocałowałem, on natomiast pogłębił go. Byłem w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
*Vicki*
Szłam właśnie do Nialla, bo chciałam go zapytać jaką pizze sobie życzy, ale jak już byłam pod jego drzwiami usłyszałam jakieś głosy. Postanowiłam podsłuchać.
-Niall....Ja....Ja się w tobie zakochałem..- Powiem tyle. Jestem w szoku. Liam jest gejem? Aż nie chce mi się wierzyć. Słuchałam dalej.
-Też się w tobie zakochałem Li...- Teraz to mnie już kompletnie wbiło w podłogę. Poszłam do salonu. Nie chciałam żeby mnie przypadkiem usłyszeli.
-Hej wszystkim. Wróciliśmy!- usłyszałam krzyk Zayna i śmiech Megan. 
-Hej! Jak tam?
-Wszystko w jak najlepszym porządku.- powiedziała Meg, przy okazji szczerząc się jak głupi do sera.
-A ty co taka szczęśliwa?
-Pogodziła się z moją mamą.- odpowiedział za nią Zayn.
-Poważnie? To świetnie.
-A jak u ciebie?
-Wiesz Meg. Na brak wrażeń nie mogę narzekać.
-Vicki? To jak? Idziemy na kawę?- no tak, kompletnie o tym zapomniałam.
-Jasne.- odpowiedziałam z uśmiechem.  
___________________________________________________________________________
Jest kolejny ;D Trochę się tu rozpisałyśmy.... Nieźle xD
Jak widzicie jest Niam. Mam dla nich inną nazwę, ale Sysia zabroniła mi się tym 'chwalić' bo pomyślicie, że jestem nienormalna ;D Dla Larrego też mam lepszą nazwę, ale sama z tego nadal leję, więc nie mówię ;D
'Akcja' jak widać rozwinie się w następnym rozdziale, więc.... ;D
A i jeszcze jedno CZYTASZ-KOMENTUJ! ;D
-KanaAndSysia
PS. Musiałam wstawić tą animację, bo się nią jaram ;D
-Kana ;) xx 
Kocham jego uśmiech *__* ;D